Wielu z nas lubi ostre jedzenie. Takie, żeby się od niego robiło gorąco tak, jakbyście się znaleźli na rozgrzanej pustyni. Takie, żeby jeść i płakać równocześnie.
Pewnie nie jesteście wyjątkiem? Prosicie o najostrzejszy sos w “Macu” i dosypujecie więcej pieprzu do obiadu?
Nie jesteście osamotnieni w swoich gustach. Najwięcej miłośników ostrości mieszka w Teksasie.
Co roku, w okolicach Halloween przeprowadzany jest konkurs na najlepsze chilli. I dania są tam tak ostre, że trzeba się do nich szykować psychicznie i fizycznie.
Ale nawet w tym zahartowanym towarzystwie krążą legendy o najostrzejszej papryce na świecie. Jej wysokość Carolina Reaper.
Mówi się, że ta papryka ma owocowy posmak. Przez pierwsze kilka sekund…
A potem wasze usta zaczynają płonąć! Uczucie, jakbyście odgryźli trochę lawy z wybuchającego wulkanu.
Później jama ustna drętwieje, a wy zaczynacie obficie się pocić. W taki sposób papryka działa przez jakieś pół godziny. Później można ugryźć jeszcze troszkę.
Światowy rekord w jedzeniu papryki Carolina Reaper należy do faceta, który nazywa się Wayne Algenio. W ciągu minuty udało mu się zjeść 119 gramów. Prawdopodobnie jest tak odporny, że w ogóle nie zareagowałby na strumień gazu pieprzowego wystrzelony prosto w twarz.
I nie jest to jedyna korzyść z jedzenia ostrych rzeczy.
Naukowcy udowodnili, że amatorzy pikantnego jedzenia żyją dłużej. Takie dania zabezpieczają przed syndromem nagłej śmierci.
Ostre jedzenie pomaga zrzucić wagę, poprawia przemianę materii i neutralizuje szkody wyrządzone przez tłuste potrawy. Przy takim sposobie odżywiania organizm aktywniej spala kalorie.
A oprócz tego to doskonałe zabezpieczenie przed zatruciem. W wielu niezbyt bezpiecznych krajach, miejscowa kuchnia obfituje w ostre przyprawy. Mogłoby się wydawać, że niezwykła kultura tworzy niezwykłe jedzenie. Indie, Tajlandia – na każdym rogu można tam kupić przekąskę, która dosłownie wypali wasze kubki smakowe.
Ale w gruncie rzeczy wszystko jest znacznie prostsze. Uliczni sprzedawcy nie mają lodówek, a ostre jedzenie psuje się znacznie wolniej. W krajach Europy i w USA takie jedzenie sprzedaje się jako kuchnię egzotyczną, za potrójną cenę, jest smaczne i niezwykłe, dlaczego nie zapłacić by za nie więcej?
W tym samym czasie w Indiach biedny sprzedawca ulicznego jedzenia sypie do potrawy całe swoje zapasy ostrej papryki. Przecież dzięki temu będzie mógł więcej sprzedać i zarobić też kilka centów więcej.
Oprócz tego ostra papryka pomaga walczyć z przeziębieniem i stresem. Jak by nie patrzeć, przynosi korzyści. Zwłaszcza w biednych krajach, gdzie zakup witamin albo świeżego jedzenia to problem.
Narodowa kuchnia powstaje dzięki wydarzeniom historycznym. Wikingowie mogli sobie pozwolić na przechowywanie mięsa i kaszy przez długi czas. Klimat temu sprzyjał.
A w Indiach w tym samym czasie wszystko się psuło, jak tylko na chwilę spuściło się to z oka. Trzeba było szukać skutecznych środków do zabezpieczenia kolacji, albo być głodnym.
Dodatkowo pomagało to łatwiej znosić upał. Pikantne jedzenie sprawiało, że człowiek bardziej się pocił, a jego ciało szybciej się ochładzało. Dziwne, ale to naprawdę działa.
Niedawno naukowcy przeprowadzili test i udowodnili, że gorąca woda po ćwiczeniach fizycznych pozwala się ochłodzić znacznie szybciej niż zimna.
Wychodzi na to, że wszystkie te zachwycające pikantne dania pojawiły się z całkiem banalnych powodów. I dzisiejsi smakosze są podobni do biedaków z przeszłości, którzy starali się zabić smak nadpsutego jedzenia i się nie zatruć.
Dzisiaj jemy ostre dania po prostu dlatego, żeby zafundować swojemu ciału stres i wyrzut solidnej porcji adrenaliny.
Ale nie wszystko wygląda tak kolorowo. Zdarzały się przypadki, kiedy ludzie trafiali do szpitala po degustacji papryki Carolina Reaper.
Po konkursie w jedzeniu ostrej papryki, u mieszkańca Nowego Jorku zdiagnozowano skurcz tętnic mózgowych. Powodował on silny ból głowy.
Nic w tym dziwnego. W końcu twórca Carolina Reaper, Ed Currie powiedział: W całości tę paprykę jedzą tylko durnie.
Przecież Carolina Reaper trafiła do Księgi Rekordów Guinnessa. Kto w ogóle mógłby traktować ją tak lekkomyślnie?
I warto pamiętać, że nawet miłośnicy pikantnego jedzenia w średniowieczu nie byli samobójcami i nie ryzykowali jedzenia tak ostrych potraw, jak współcześni smakosze.
Ale zamiłowanie do ostrego jedzenia wcale nie jest najgorszym hobby na świecie. Przecież są jeszcze wielbiciele “50 twarzy Greya”.