Dlaczego mamy chorobę lokomocyjną?
Nasze współczesne życie wygląda tak, że trudno poradzić sobie bez transportu. Codziennie jeździmy do pracy albo po prostu podróżujemy.
Ale jak często naszą, nawet krótką podróż, może zepsuć to, że zaczyna nas mdlić podczas jazdy.
Najczęściej jazdę samochodem albo autobusem źle znosi 58% dzieci w wieku od 2 do 12 lat. Ale około 5-10% populacji cierpi na tę przypadłość przez całe swoje życie.
Kinetoza – to choroba lokomocyjna. Może pojawić się zawsze, kiedy człowiek poddany jest działaniu monotonnego kołysania: podczas rejsu, w samochodzie, pociągu, samolocie, na huśtawce, karuzeli.
Wszystkie nieprzyjemne odczucia pojawiają się z powodu usterki w działaniu błędnika. Organ ten odpowiada za to, że pewnie trzymamy się na nogach, reaguje na zmiany położenia głowy i ciała w przestrzeni, a także na przyspieszenie.
Błędnik znajduje się w ślimaku ucha wewnętrznego, w kanałach półkolistych, wypełnionych płynem – endolimfą. Włoski słuchowe na ściankach kanałów reagują na drgania tego płynu i ruch mikroskopijnych kryształków – otolitów.
Kiedy ciało porusza się i kołysze w samochodzie albo na statku, mózg otrzymuje sprzeczne informacje z różnych narządów zmysłów.
Receptory mówią, że ciało pozostaje w bezruchu, a oczy widzą, że wszystko wokół się porusza. To właśnie wywołuje zawroty głowy i mdłości.
U większości ludzi błędnik jest wytrenowany i bez trudu znosi przejażdżkę, ale czasami nawet zdrowego człowieka może zemdlić w wyniku gorąca, zaduchu, papierosowego dymu, upojenia alkoholowego albo ciąży.
Na przykład, podczas długiego rejsu i ciągłego bujania na statku, nawet doświadczonych marynarzy może zemdlić.
Jeżeli spojrzymy na ten problem z punktu widzenia ewolucji, to nasz mózg jak dotąd przystosował się tylko do dwóch rodzajów ruchu – do chodzenia i biegu.
A ponieważ transport istnieje stosunkowo od niedawna, to nasz mózg nie zdążył jeszcze wypracować mechanizmów, odpowiadających za szybkie, ale spokojne przemieszczanie się.
Przecież kiedy skaczemy konno, nasze ciało wykonuje masę ruchów i wykorzystuje wszystkie mięśnie.
A kiedy jedziemy samochodem, siedzimy nieruchomo. Z tego powodu pojawia się problem z chorobą lokomocyjną.
Jak walczyć z tą przypadłością? Jak ułatwić sobie długą podróż, albo nie psuć jej ciągłymi mdłościami? Mamy dla ciebie kilka rad – w zamian za lajka.
Na dwie godziny przed wyjazdem nie jeść i nie pić gazowanych napojów.
Jeżeli cierpisz na chorobę lokomocyjną, nigdy nie siadaj tyłem do kierunku jazdy. Zawsze siadaj przodem i patrz przed siebie. Ta zasada działa i przy transporcie lądowym, i wodnym.
Jeżeli mimo wszystko zrobi ci się niedobrze, zacznij przebierać nogami – udawaj, że jedziesz na rowerze.
Jeżeli to nie pomoże, to dobrym sposobem będzie zażycie tabletek na chorobę lokomocyjną, witaminy C, zjedzenie miętowego albo imbirowego cukierka.
A jeżeli nic nie pomaga, to najlepiej położyć się, zamknąć oczy i spróbować zasnąć. Mamy nadzieję, że ludzie w autobusie albo w samochodzie właściwie odbiorą takie zachowanie.
A w ogóle, błędnik można “wyćwiczyć”. Czyli urządzać sobie regularne treningi, na przykład, kręcąc się na karuzeli.
A problem choroby lokomocyjnej w samochodzie sam się rozwiąże, jeżeli usiądziesz za kierownicą. Przynajmniej tak mówią…
A to, czego absolutnie nie należy robić, to czytać albo grać w gry. Lepiej porozmawiaj z sąsiadem, od tego cię nie zemdli, a droga nie będzie nudna i czas szybciej zleci.